Sony ZV-1 – co oferuje, jaka jest cena, czy warto kupić?

Sony DSC HX99

Stabilizacja obrazu w trybie Optical SteadyShot™

Tryb Optical SteadyShot stabilizuje obraz i redukuje drgania aparatu za pomocą niezwykle wydajnego czujnika żyroskopowego i specjalnego algorytmu. Przydaje się do robienia zdjęć z ręki oraz fotografowania z w trybie teleobiektywu, nawet z dużym powiększeniem. Stabilizacja obrazu jest mechanizmem optycznym, więc nie wpływa na rozdzielczość zdjęć.

Zaawansowaną funkcję Eye AF można włączyć, aby automatycznie wykrywać oczy głównych obiektów w kadrze i ustawiać na nich ostrość. Szybko i precyzyjnie wykrywa oczy nawet w trudnych warunkach, na przykład gdy obiekt patrzy w dół lub twarze są słabo oświetlone, a także podczas fotografowania pod światło.

Sony DSC-WX350 czarny

Tworzenie, łączenie, udostępnianie

Wi-Fi i NFC

Po wykonaniu świetnego zdjęcia ma się ochotę pokazać je całemu światu. Dzięki technologiom Wi-Fi® i NFC udostępnianie i publikowanie najlepszych zdjęć to kwestia sekund, a pełną kontrolę nad procesem zapewnia aplikacja na smartfon.

Udostępnianie przez Wi-Fi® i NFC

Technologia NFC umożliwia nawiązywanie łączności Wi-Fi® i udostępnianie zdjęć i filmów znajomym oraz najbliższym.

Smartfon w roli pilota

Aplikacja Smart Remote Control umożliwia zmienianie ustawień, nastawianie zoomu i, co najważniejsze, wykonywanie zdjęć.

Sony ZV-1 – co oferuje, jaka jest cena, czy warto kupić?

Przez długi czas sposobem na tchnięcie odrobiny życia w rynek aparatów kompaktowych było po prostu wyposażanie je w większe matryce. W wyniku tego trendu popularne stały się aparaty z sensorem klasy 1", których najbardziej rozpoznawalni przedstawiciele należą do rodziny Sony RX100. Jednak w smartfonach montowane są coraz większe matryce, a algorytmy fotografii obliczeniowej stały się na tyle zaawansowane, że 1-calowe kompakty i telefony najwyższej klasy oferują w czasie wakacji bardzo porównywalną jakość zdjęć . Dzięki różnego rodzaju smartfonowym trybom nocnym, także w słabym oświetleniu. Trzeba więc szukać nowych sposobów na zachęcenie ludzi do zakupu aparatów kompaktowych.

Sony widzi swoją szansę w sprzęcie stworzonym z myślą o vlogerach. Już w Sony RX100 VII tej grupie odbiorców poświęcono więcej uwagi, bo w aparacie tym dodano wyjście słuchawkowe i ekran, który można odgiąć do góry o 180 stopni, ale nadal jest to przede wszystkim aparat fotograficzny, a dopiero potem sprzęt dla blogerów lubiących mówić do kamery w najróżniejszych okolicznościach przyrody. Tutaj do akcji wkracza Sony ZV-1. Nazwa tego aparatu wskazuje na zupełnie nową serię aparatów Sony (i faktycznie model ten ma ją zapoczątkować), jednak w praktyce jest to połączenie wszystkiego co najlepsze w Sony RX-100 V i Sony RX-100 VII z dodatkiem kilku modyfikacji i funkcji, o które fani serii RX-100 prosili... właściwie od pierwszej generacji RX-ów.

Sony ZV-1 = Sony RX100 V + Sony RX100 VII + zdrowy rozsądek

W Sony ZV-1 jest bardzo niewiele naprawdę nowych rozwiązań. Obiektyw 9.4-25.7 mm F/1.8-2.8 z wbudowanym filtrem szarym (którego brakuje w ostatnich dwóch generacjach RX-100 mających zmieniony obiektyw z większym zoomem) i 20-megapikselową matrycę wzięto z RX100 V.

Foto: Mieszko Krzykowski / Zdjęcia własne

Natomiast po 7. generacji RX-ów ZV-1 odziedziczył genialny autofokus z ciągłym śledzeniem obiektów i twarzy na żywo (także w czasie nagrywania filmów!), wyjście słuchawkowe i dotykowy ekran. Oprócz tego, ZV-1 ma w pełni obracany i odchylany wyświetlacz, znacznie poprawiony wbudowany mikrofon i stopkę, pozwalającą na podłączenie do aparatu zewnętrznych akcesoriów. Ofiarami tych dodatków padły wysuwany cyfrowy wizjer i wbudowana lampa błyskowa, ale w przypadku aparatu, który użytkownik ma zazwyczaj widzieć od strony obiektywu, a nie od tyłu, nie są to duże straty.

Foto: Mieszko Krzykowski / Zdjęcia własne

Wideocentryczny charakter tego aparatu podkreśla też bardzo duży przycisk nagrywania filmów, który (a jakże) bardzo łatwo wcisnąć trzymając aparat obiektywem do siebie, i... dodatkowy przycisk rozmywania tła, który w praktyce przełącza aparat w tryb priorytetu przysłony i ustawia minimalną dostępną przysłonę, aby jak najbardziej rozmyć tło, kosztem krótszych czasów naświetlania, które nie wyglądają najlepiej w filmach. Guziki te wyparły z górnej części obudowy pokrętło zmiany trybu pracy apartu (zastąpiono je przyciskiem).

Foto: Mieszko Krzykowski / Zdjęcia własne

O dziwo, w modelu tym zrezygnowano też z pokrętła zintegrowanego z obiektywem, co oceniamy jako spory ergonomiczny krok wstecz, ale przynajmniej na obudowie w końcu umieszczono mały uchwyt, dzięki któremu ZV-1 nie wyślizguje się z dłoni tak łatwo, jak wszelkie RX-y, a także bardzo poprawia chwyt w czasie trzymania aparatu... przodem do siebie. Tak, kolejny raz widać, że ma to być aparat dla vlogerów i wszystkie modyfikacje względem RX-ów przeprowadzono mając na uwadze właśnie nich. Jak to działa w praktyce?

Foto: Mieszko Krzykowski / Zdjęcia własne

Sony ZV-1 w praktyce – świetna mała kamera wideo

Łatwo się domyślić. Jest bardzo dobrze, bo już RX-y świetnie radziły sobie z nagrywaniem wideo, więc tutaj wystarczyło nic nie zepsuć. Jakość wideo Full HD i 4K jest rewelacyjna. Efekt rolling shutter niemal nie istnieje. Ciągły autofokus trzyma się twarzy nagrywanej osoby, jakby ktoś go do niej przykleił, a przy tym działa szybko, pewnie i płynnie. No i połączenie stabilizacji cyfrowej z optyczną sprawia, że w wielu sytuacjach można się obejść bez gimbala.

W czasie testów niezłe wrażenie zrobił na nas też wbudowany mikrofon, który dodatkowo można „przyodziać” w futerko, dzięki któremu lepiej radzi sobie z nagrywaniem dźwięku w wietrzną pogodę.

Foto: Mieszko Krzykowski / Zdjęcia własne

Oczywiście, cudów nie ma i nic nie zastąpi porządnego, zewnętrznego sprzętu audio i właściwego wygłuszenia pomieszczenia, w którym coś się nagrywa, ale jakość jest akceptowalna. No i jeśli dla kogoś nie jest wystarczająca, to wejście mikrofonowe i „sanki” czekają na użycie.

A to nie koniec. Na liście funkcji i dodatków wideo znajduje się bardzo używalne wideo Full HD nagrywane w 240 kl./sek. (dostępne są też tryby 480 i 960 kl./sek., ale one nie przekonują nas swoją jakością), profile Log i HLG, czy też wbudowany filtr szary, który pozwala trzymać w ryzach czas naświetlania w słoneczny dzień. Oczywiście nie mogło też zabraknąć takich podstaw, jak zebra, podgląd głośności audio itp.

Generalnie, jeśli ktoś wie co robi i ma trochę samozaparcia, to może tym aparatem nagrać naprawdę profesjonalnie wyglądający vlog. O ile jest sobie w stanie poradzić z mało pojemnym akumulatorem, który rozładowuje się po kilkudziesięciu minutach nagrywania filmów, ale z pomocą zawsze może przyjść powerbank. Tylko trzeba pamiętać o zabraniu ze sobą przewodu z wtyczką micro-USB, z jakiegoś powodu w aparacie tym zabrakło złącza USB typu C.

„Jeśli ma trochę samozaparcia”

Po tych generalnie pozytywnych odczuciach czas na klasyczną łyżkę dziegciu. Pod względem funkcjonalności do Sony ZV-1 trudno się do czegokolwiek przyczepić. Zmiany w ergonomii – w kontekście docelowego odbiorcy tego sprzętu – również mają sporo sensu, a odchylany wyświetlacz i grip to rzeczy, które zostałyby przyjęte z otwartymi ramionami także przez użytkowników RX-ów. Jednak Sony nadal ma problem z uczynieniem swoich aparatów łatwymi i przyjemnymi w obsłudze, co ma szczególnie duże znaczenie w przypadku sprzętu, który w teorii ma trafić także do mniej zaawansowanych użytkowników.

O menu w aparatach Sony zostało napisane już wystarczająco dużo i choć jest wygląda ono lepiej niż kiedyś i można je w pewnym stopniu ustawić pod siebie, to nadal nie można go nazwać przejrzystym i intuicyjnym (na przykład czemu ustawienia foto i wideo są pomieszane ze sobą?). Aparat ten teoretycznie ma dotykowy ekran, ale jedyna rzecz, którą można zrobić za jego pomocą, to wybrać punkt autofokusu lub śledzony obiekt. Czyli aparat ten nie obsługuje na przykład dotykowego przeglądania i płynnego powiększania wykonanych zdjęć.

Foto: Mieszko Krzykowski / Zdjęcia własne

Bardzo nas też zastanawia, dlaczego ustawienia foto i wideo (czas naświetlania, przysłona, ISO, filtr szary, profil kolorystyczny itp.) nie są zapisywane oddzielnie dla trybów nagrywania filmów i wykonywania zdjęć. Interfejs służący do obsługiwania nagrywania filmów w spowolnionym tempie nie zmienił się od kilku generacji RX-ów i nadal jest bardzo toporny. No i tryb automatycznego kręcenia wideo – dlaczego „inteligentna” automatyka tego aparatu nie wie, że wideo nagrywane w 25 kl./s nie wygląda dobrze z migawką ustawioną na 1/25 s?

Takich mniejszych i większych niedogodności związanych nie z funkcjonalnością, a obsługą tego aparatu, znalazłoby się więcej i Sony zdecydowanie powinno się bardziej przyłożyć do dopracowywania oprogramowania swoich urządzeń, aby maksimum ich potencjału byli w stanie wycisnąć nie tylko zaawansowaniu i cierpliwi użytkownicy, a także ci początkujący (na przykład zastanawiamy się, ile osób kupujących ten aparat nigdy nie zobaczy w akcji ciągłego autofokusu z funkcją śledzenia obiektów, czyli jednej z największych zalet aparatów Sony, bo nie będzie wiedzieć, że istnieje i które opcje trzeba przestawić, aby go uruchomić...).

Sony ZV-1 – warto, czy nie warto?

Podsumowując, z punktu widzenia ambitnego vlogera, trudno jest znaleźć realną konkurencję dla ZV-1. Choć w praktyce jest to kolejny RX100 w przebraniu, to nie zmienia to faktu, że na runku po prostu nie ma drugiego tak małego i tak napakowanego vlogerową funkcjonalnością aparatu. Jeśli więc masz trochę więcej pojęcia o fotografii i wideofilmowaniu lub podchodzisz do vlogowania bardziej poważnie i nie boisz się uczyć, to ZV-1 zaspokoi wszystkie Twoje potrzeby i przy okazji dorzuci kilka rzeczy, których nawet nie wiedziałeś, że potrzebujesz.

Foto: Mieszko Krzykowski / Zdjęcia własne

Natomiast Sony ZV-1 może mieć problem z przyciągnięciem do siebie osób, które kiedyś już porzuciły aparaty kompaktowe na rzecz smartfonów (a osób vlogujących za pomocą smartfona nie brakuje). Pod względem intuicyjności i łatwości obsługi Sony ZV-1 sromotnie przegrywa z pod wieloma względami podobnym Canonem G7 X III, który pokazuje, jak powinien wyglądać nowoczesny i czytelny interfejs użytkownika, który można niemal w pełni obsłużyć za pomocą ekranu dotykowego. Dlatego, choć nie mamy wątpliwości, że ZV-1 znajdzie sporo zwolenników wśród bardziej obeznanych w temacie twórców treści wideo, to jednak nie samymi funkcjami i technologią zatrzymuje się kurczenie się runku foto.

Sony ZV-1 trafi do sklepów w czerwcu i będzie kosztować około 3500 zł, czyli mniej więcej tyle, co RX100 V i około 1000 zł mniej niż RX100 VII, co wydaje się być rozsądną ceną, biorąc pod uwagę zaimplementowane w nim rozwiązania techniczne i jego możliwości.

W podobnej cenie można też kupić jednego z najważniejszych konkurentów Sony ZV-1, czyli Canona G7 X III, który nie ma tak dobrego autofokusu i stopki, ale za to ma bardziej uniwersalny obiektyw (dłuższy zoom) i jest zdecydowanie bardziej przyjazny początkującemu użytkownikowi.

Write a Comment