Poradnik fotograficzny

Jak robić lepsze zdjęcia? Poradnik fotograficzny — Vryga

Fotografia jest teraz wszędzie i to pytanie — czyli jak robić lepsze zdjęcia — zadał sobie każdy z nas. Przynajmniej raz. Bo co tak właściwie można zrobić, by robić lepsze zdjęcia? Podpowiem!

Ustalmy jedno. Do kogo właściwie jest adresowany ten wpis? Do fotografa początkującego, amatora, profesjonalisty?

Z góry zakładam, że profesjonaliści nie szukają odpowiedzi na takie zagwozdki na blogach (a może jednak?), ale wpis adresowany jest do każdego, kto zadaje sobie tytułowe pytanie. To nie jest przyspieszony kurs fotografii, ani (mam nadzieje) jakieś bezużyteczne rady. Chcę by ten wpis był kierunkiem — do myślenia — o fotografii, o wszystkich czynnikach jakie na nią wpływają. Myślenia fotografią. Obrazem.

Przykro mi, jeśli nie zdecydujesz się na przeczytanie tego, tylko dlatego, że nie jest to wpis z serii „jak w 10 krokach zacznę robić świetne zdjęcia”. Tutaj proszę o małą refleksję i analizę.

Być może następnym razem, gdy będziesz robić zdjęcia, przypomni Ci się jakaś myśl, prześwidruje przez głowę — coś zakiełkuje, pomyślisz inaczej o fotografii, a myśl wcielisz w życie. Potem stwierdzisz, że faktycznie— niby o tym wiedziałeś, ale o tym nie myślałeś. A później faktycznie stwierdzisz, że lepiej wygląda to nowe zdjęcie. Tego Ci życzę.

Najważniejsze, czyli światło!

Światło jest fotografią, fotografia jest światłem. Bez światła nie byłoby koloru, obrazu, niczego. Ono definiuje WSZYSTKO wizualnie. Mówiąc wszystko, naprawdę mam na myśli wszystko. Ono jest wszędzie. Dla mnie to jak naukowa magia. Jeśli można tak stwierdzić.

Wszystko do tego światła się sprowadza. To jest absolutnie elementarny składnik każdego zdjęcia, fotografii ogólnie. Niby, każdy wszystko wie, a jednak nie zawsze z tego korzysta. Albo nie myśli o tym holistycznie, w pełni. Dobre zdjęcie ZAWSZE będzie definiować też dobre światło. Zawsze, bez wyjątku.

Sprzęt, a światło Zaczynam od dość prozaicznej kwestii — sprzętowej. Sprzęt jest teraz super i zrobi wiele za nas. To, co jest teraz, a było kiedyś (w erze cyfrowych aparatów) to jest przepaść jakościowa. Sprzęt fotograficzny jest coraz lepszy, bardziej zaawansowany, radzący sobie z wieloma trudnościami, najbardziej surowymi warunkami, a dobrze wykorzystany potrafi zdziałać prawdziwe cuda. Ale wszystko trzeba robić z głową. Raz, w rozmowie z innym fotografem, zostałam zapytana jakiego ISO używam w danej sytuacji — było dość ciemno, ale była masa sztucznego światła, którą naprawdę super można było wykorzystać. Odpowiedziałam, że dość niskie, było to może ISO 400 maksymalnie. Co?! Jak to? Przecież w tym aparacie możesz wyciągnąć ISO, a potem robisz wszystko na kompie. Wszystko na kompie?! Nie. Prest nad Aurland, Norwegia Uwaga na nowe gadżety Użyję, bo mam! Jedna z najgorszych to „epidemia sprzętowa”. Mam drona to go użyję — w każdym ujęciu. Nową lampę? Nagle wszystkie zdjęcia robię z lampą. Szerokokątny obiektyw właśnie przyszedł w paczce, świeżutko odpakowany, więc naparzam wszystko na nim. Nowy sprzęt, nowy bajer jest często straszną zmorą dla fotografa — na której z resztą sama często się łapię, albo właściwie się łapałam, bo teraz staram się to odrobinę minimalizować. Przez nowe gadżety często nie szuka się odpowiedniego środka wyrazu dla danej sytuacji, a używa się tego, który jest czymś nowym, nową fascynacją. Ale żeby nie było — zanim użyje się docelowo danego sprzętu, zawsze warto zrobić kilka suchych testów. Po latach wiem jedno: klasyka nigdy nie zawodzi, a minimalizm w sprzęcie czasem dobrze robi — zarówno fotografom, jak i ich zdjęciom. Skalne Miasto w Czechach Światło to kolor! Żadne ISO milion nie zastąpi nam prawdziwego światła. ISO to jedno, ale prawdziwe światło, która nasyca nam barwę, nadaje jej ton, kontrast, wszystko, jest po prostu niezastąpiona. Nawet z najlepszymi umiejętnościami obróbki nie przechwyci się tylu szczegółów koloru i tonu, jakie można pozyskać odpowiednio naświetlając klatkę. Kolor to zasługa światła, gdy jego nie ma, nie ma i koloru. Tu też wtrącę zależność, o której może wiele z Was wie, może są i tacy, co nie wiedzą — im dłużej naświetlana klatka (dłużej otwarta migawka) — tym więcej szczegółów w tonach zostanie utrwalonych. I to, mimo że niedoceniane w punkcie wyjściowym, też się liczy w ostatecznym rozrachunku. Czyli w ostatecznym efekcie. Matryca jest ważna Nie wspomnę już o jakości matrycy, bo mam nadzieję, że to akurat jest oczywiste. To ona jest naszym materiałem światłoczułym. Więc tak — warto mieć dobry materiał (sprzęt), ale i umiejętnie z niego korzystać. Obiektyw da różnicę? Czy kiedykolwiek zastanawialiście się czy przechwytywanie kolorów różni się, gdy zrobimy to samo zdjęcie, na takich samych ustawieniach, ale z innymi obiektywami? Odpowiedź brzmi: owszem. Jakość soczewek, materiał z jakiego zostały stworzone, wszelkie powłoki, którymi zostały pokryte — to wszystko ma znaczenie. Utrwaliło się takie powiedzenie, że z dobrym obiektywem, a słabym aparatem zrobi się lepsze zdjęcie, niż świetnym aparatem ze złym szkłem. Prawda. I tu wtrącę małą anegdotkę. Jakiś czas temu pożyczyłam moją Sigmę 35 mm f/1.4 osobie, która zawsze robiła zdjęcia na Canonie 24-70mm f/2.8. Po niecałej godzinie użytkowania osoba ta, powiedziała mi (zdziwiona), że ten obiektyw daje zupełnie inne kolory, inne łapie światło. Tak jest. I tak jest z każdym obiektywem. Czasem te różnice są minimalne. To są często niuansy. Ale te niuansy zebrane do kupy tworzą całość. Diabeł tkwi w szczegółach. Filtry a jakość zdjęcia? Nie mówię o filtrach w programach graficznych, tylko o tych nakręcanych na obiektyw. Filtry również odgrywają ważną rolę. Zakładając filtr UV na obiektyw „dla ochrony” licz się z tym, że również nakładasz warstwę, która w jakiś sposób będzie mieć wpływ na ostatecznie utrwalony obraz. To samo dotyczy polara, filtru szarego i każdego innego. Czasem taki filtr pomoże, ale czasem będzie jak kij w oku. Zamgli obraz, zmniejszy kontrast, nasycenie, czasem prze-żółci coś, a czasem doda brzydkie flary. Każdy z filtrów ma jakąś funkcję, specjalne przeznaczenie. Niech do tego przeznaczenia będzie używany.

Sumując, chcę powiedzieć, żeby sprzęt Was nie oślepiał całkowicie. Dobierajcie go mądrze. Myślcie o tym, jak faktycznie najlepiej dobrać ten sprzęt do danej sytuacji oświetleniowej oraz o tym, jakie realne działanie ma on na zdjęcie. Myślcie o nim jak o pośredniku pomiędzy Wami, a zdjęciem. Wyciskajcie z niego maksimum. Sprzęt ma bowiem duży wpływ na zdjęcia, ale nigdy nie zastąpi dobrego światła, dobrego tematu, czy kompozycji, ale o tym dalej.

Wschód słońca na krawędzi szlaku na Jabal Shams w Omanie

Światło, a pora dnia i warunki atmosferyczne

Niby każdy to wie, ale jednak nie stosuje zbyt często, że najbardziej magiczne światło jest o wschodzie i zachodzie, o tzw. Złotej Godzinie (ang. Golden Hour). Również tuż przed wschodem, oraz chwilę po zachodzie, mamy piękne naturalne, pastelowe światło. A także przed świtaniem oraz późnym zmierzchem, tzw. Niebieską Godzinę (ang. Blue Hour). Nic tylko fotografować wyłącznie wtedy!

Trochę tak. Trochę nie.

Wschody i zachody słońca

Jeśli masz okazję by na wschód wstać i faktycznie tego światła właśnie potrzebujesz — to rób to. Wschód boli. Wiem to. Boli jeszcze bardziej, kiedy wstajesz o 3, żeby dojechać na miejsce tuż przed nim, a on wcale nie zamierza się pojawić tego dnia. Albo na słońcu jest wielka chmura, a reszta nieba czyta jak łza.

Ale nie popadajmy w paranoję też. Bo nawet i wschód, i zachód może się znudzić. Po prostu, jeśli wiesz, że dane miejsce, rzecz, cokolwiek, najpiękniej zaprezentuje się w takim świetle — to warto. Zawsze warto wysilić się więcej dla dobrego światła, kadru, jeśli faktycznie Ci na nim zależy. Tutaj również zachęcam Cię byś mądrze dobierał światełko.

Wschody i zachody zawsze będą pięknie się prezentować na fotografii natury: krajobrazy, zwierzęta. Ale już różnie bywa z portretem czy dokumentem.

Mam dla Was kilka techniczno-praktycznych, niby oczywistych porad, jak radzić sobie ze wschodem czy zachodem.

SPRAWDZAJ CZAS Zawsze warto sprawdzić dokładne godziny wschodów i zachodów. Podawany czas, to czas, w którym Słońce przekracza horyzont, więc zazwyczaj mija jeszcze kilka minut zanim faktycznie się to Słońce pojawi, ale i tak warto być na miejscu chwilę przed godziną wschodu, a dużo wcześniej przed godziną zachodu. Warto też zwrócić uwagę na kąt nachylenia i kierunek, z którego słońce nadejdzie. ZASŁOŃ SIĘ Czasem warto okryć siebie i aparat jakąś szmatą, szalikiem, chustą, mieć też czapkę z daszkiem — szczególnie przy kręceniu video — bo potrafi razić dość mocno i można nie być w stanie nawet ocenić, czy ujęcie jest ostre, odpowiednio naświetlone — czasem w ogóle nie widzi się nic (szczególnie na ekraniku). UWAŻAJ NA FILTRY Robiąc zdjęcia przy niskim słońcu często potrzeba filtru szarego. Jednakże filtry na obiektywie przy takim kącie słońca mogą powodować flary — i to czasem bardzo brzydkie. Watch out! Przydać się może też osłona przeciwsłoneczna — odrobinę może zniwelować niechciane bliki. MOKRO I ZIMNO Wschód na łonie natury, często równa się wielkiej rosie (ja zawsze biorę zapasowe buty i skarpety) oraz dużo niższej temperaturze, niezależnie od pory roku. Praktycznie zawsze warto wziąć cieplejsze ubrania, a czasem nawet i herbatę na rozgrzanie. SPRAWDŹ WARUN By uniknąć frustracji warto sprawdzić jeszcze tuż przed wyjściem zarówno aktualną sytuację za oknem, jak i prognozę pogody. W przypadku Polski (i niektórych krajów Europy) polecam to robić TU, bo w modelu UM macie też podane zachmurzenie i zamglenie! To naprawdę dużo daje, szczególnie jak umie się już odczytać te wykresy.

Wschód słońca nad Doliną Bystrzycy

Jak Ty to robisz, że zawsze masz takie idealne światło? Często słyszę takie pytanie, jak u góry. Ale już spieszę z odpowiedzią. Po pierwsze — nie zawsze mam idealne światło. Po drugie — planuję, tyle ile mogę i ponownie — dokonuję wyboru. Różowy meczet w Sziraz Planowanie światła Na przykładzie podróży — gdy mogę to wytyczam trasę względem odpowiedniego światła w danym miejscu. Sprawdzam dane miejsce, na jaki kierunek świata jest zorientowane. Bo nie tylko pora się liczy, ale także kąt padania światła. Coś wygląda dobrze o wschodzie, a coś innego o zachodzie. Pamiętajcie o tym. Warto sprawdzić sobie na mapach jak ukierunkowane jest dane miejsce, czy nie ma jakiś gór dookoła, lasów, coś co może zasłonić światło. By nie trudzić się na marne. To nie z woli przypadku w Legzirze znalazłam się o zachodzie czy w Sklanym Mieście przed wschodem, i to właściwie bez wschodu. Wiem, że nie mogę mieć wszystkiego, nie mogę wszędzie być na wschodach i zachodach, nie mam wpływu na pogodę, coś może się nie udać, ale próbuję, jeśli widzę choć cień szansy na powodzenie. Wschód nad Bromo Moim zdaniem również Bromo, to idealny przykład tego, gdzie fantastycznie wykorzystali, nie sam widok, a właśnie porę dnia. Założę się, że sam wulkan Bromo — za dnia — nie zrobi większego wrażenia niż widok na inne malownicze wulkany czy góry. Ale tu nie chodzi o samo Bromo. Chodzi o przeżycie wschodu nad Bromo! To zostało wypromowane i wypromowano to dobrze. Ktoś dobrze zorientował się, że o wschodzie to wygląda magicznie, najlepiej. Teraz są tam wycieczki organizowane, właśnie na wschód. Tak samo z Różowym Meczetem w Sziraz. Tylko o 7 rano zrobi robotę, bo światło pada pod takim kątem, że przebija się przez kolorowe witraże zostawiając masę różnokolorowych blików światła. Każde miejsce ma swoje idealne warunki, swój magiczny moment, gdzie majestat sięga zenitu. Niestety ciężko wyczuć, czym będzie ta magia, jeśli w danym miejscu się nie było wcześniej. Wschody i zachody na pewno się do nich mogą zaliczać. Ale co jeszcze może stworzyć magię? Wschód nad Bromo Mgła i wędrujące chmury! No oczywiście, mgła i chmury to wiadome, sprawdzone rozwiązanie. Także szadź, szron, deszcz, śnieżyce, wszelkie dziwactwa pogodowe. Tylko z tym, nigdy nie wiesz, kiedy trafisz. Do jakiegoś stopnia niektóre z nich można przewidzieć, przekalkulować, ale nigdy nie masz stuprocentowej pewności. Z warunkami pogodowymi tak jest, że musisz brać je na klatę, jakie one by nie były. Mgłę można czasem przewidzieć. Tak samo chmury. Te najbardziej widowiskowo będą wyglądać w górach. Też jak się pojawią, trzeba wyczekać swoje, aż uformują się w idealną do ujęcia formę. Szadź już coraz trudniej dorwać, ale zdarza się raz na jakiś czas ten magiczny dzień. Nawet ten niewdzięczny dla płuc smog można miło wykorzystać do fotografii. Po prostu wykorzystaj to, co akurat Ci się trafia. Zobacz w tym najkorzystniejsze oblicze. Skalne Miasto o poranku Zła pogoda nie oznacza złego światła Przytoczę moje ulubione słowa Joe McNallego, choć na pewno gdzieś już go cytowałam: „Zła pogoda przyczynia się do dobrych zdjęć” Tylko tą złą pogodę naprawdę trzeba obrócić w taką dobrą, tak mentalnie się do tego nastroić. Pada? Potraktujcie to jako wyzwanie. Fotografowanie ludzi na ulicach w deszczu, czy ogólnie miasta po deszczu to same piękności! Pomyśl, że asfalt pokryty powłoką wody odbija świat jak lusterko, a wszystko staje się bardziej świetliste. Idź z aparatem zamiast stwierdzić, że „znowu pada, zostaję pod kocem, i tak nie wyjdą dobre zdjęcia”. Szaruga? Wspaniale! Idealne, mięciutkie światełko do portretów. Ostre słońce? Świetnie! Zagraj cieniem i światłem, wyrysuj formy, szukaj zależności, odbić. Wszystko można fajnie pokazać i dobrze wykorzystać. Po prostu, Ty, jako fotograf musisz tą najlepszą stronę danego światła, danych warunków atmosferycznych znaleźć. Większości osób najzwyczajniej się nie chce, czasem nie mają czasu, a czasem nie do końca pomyślą o tym świetle. Ale jeśli masz luksus wyboru i czasu — wspaniale — wybieraj mądrze, przemyśl, jaki charakter światła będzie najlepszy dla Twojego zdjęcia. Tak serio i szczerze: czy fotografowaliście kiedykolwiek w deszczu, tak z własnej nieprzymuszonej woli? Albo podczas śnieżycy? Mi kilka razy się zdarzyło. I wciąż po wielu latach sądzę, że zrobiłam podczas jednej z takich śnieżyc jedno z lepszych zdjęć w całym moim życiu. Wiecie co jeszcze jest cudowne? Radość jaką się ma po takich zdjęciach. To jak po wykonaniu najcięższego treningu. To takie trochę przełamanie siebie samego. „Co? Ja mam wyjść na ulicę w deszczu z aparatem? Po co?” No właśnie po to! To działa tak jak wszędzie, że dopiero przy wyjściu ze strefy komfortu jesteś w stanie doznać tej magii, zrobić lepsze zdjęcie. Być może nawet TO zdjęcie. Ono przybędzie niespodziewane. Po za tym, nigdy nie dowiesz się jakie zdjęcia mógłbyś zrobić w takim deszczu, póki nie spróbujesz.

Planuj tyle ile możesz. Niech nie wystraszy Cię wizja, że pogoda kapryśną jest i może się zmienić, bo również i to może zadziałać na Twoją korzyść, a zawsze warto spróbować! Bierz na klatę to, co dostajesz. Każde światło możesz wykorzystać, tylko przemyśl, jak najlepiej je pokazać. I przełamuj się, próbuj.

Hallstatt, Austria

Jak patrzysz? Odpowiedni moment i cięcie

To, że ogólnie pojęte jest to, że warto wyczekać na TEN moment, wszystkim jest to znane i wklepane do mózgów na stałe. Ale nie znam nikogo kto by stosował to w praktyce. Nawet ja się na tym łapię. Dużo kart, dużo GB, można naparzać. I nie myśli się już aż tak. Myśli się mniej. Prawie wcale. O kadrze, o momencie. Brak w nas — fotografach — cierpliwości, wyczekania. A nic nie smakuje tak dobrze jak wyczekane ujęcie.

Test myślenia i pewności

O ile tu nie ma recepty doskonałej, jak z tym sobie poradzić, polecam każdemu zrobić test analogowy. Pożyczyć od kogoś lub kupić jakiś używany aparat analogowy, do tego 1-2 klisze, i zrobić dokładnie taką samą sesję, czy plener zdjęciowy, jaki zrobiłoby się mając cyfrówkę. To jak nagle nasze podejście do kadrów się zmienia, wiedząc, że mamy ograniczoną ilość klatek jest wręcz niesamowite.

„Czy to faktycznie jest warte uwiecznienia?”

To i inne pytania się pojawią w głowie. Pomyślisz trzy razy zanim zrobisz zdjęcie. Podejdziesz. Odejdziesz. Przejdziesz bokiem, popatrzysz z innego kąta, zastanowisz się, czy faktycznie to światło będzie najkorzystniejsze. Polecam taki test analogowy. Pokazuje on też inną ciekawą zależność. Fotografowie wychowani na cyfrowych matrycach boją się klisz. Że zepsują, że źle naświetlą, że nie sprawdzą od razu zdjęcia. Autentycznie widziałam strach w oczach.

Nauka na analogu daje też dużo pewności siebie w fotografii, solidne poczucie tego, że wiesz, co robisz. Tak całkowicie. Nic mi tak wiele nie dało, jak właśnie coś takiego. Byłam miesiąc w Chicago i miałam tylko 3 klisze. To było naprawdę dobre wyzwanie.

Ogniskowa i kąt

Fotografując daną scenę musisz też wziąć pod uwagę, że duże znaczenie ma ogniskowa jaką dobierzesz. Różnica między 35 mm na pełnej klatce i podejściem na nogach do obiektu, a zdjęciem zrobionym na 70 mm — jest kolosalna. To dla niektórych oczywiste, ale dla innych to coś, co trzeba powiedzieć — ogniskowa oraz rodzaj matrycy mają również znaczenie w kącie uchwycenia obrazu oraz w pracy przysłony. Tych zależności jest tak naprawdę cała masa, a wymienienie ich wszystkich zajęłoby mi drugi post tej długości, dlatego tego nie zrobię, ale wspominam to, byście zwrócili uwagę i również, tak jak przy każdym innym aspekcie (migawce, przysłonie itd.) pomyśleli również o ogniskowej. Nie brali jej pod uwagę tylko jako „przybliżenie”, ale również jako zawężenie lub rozszerzenie pola widzenia. Jako „zoom” mogą posłużyć nam również nasze nogi.

Zastanów się kilka razy zanim naciśniesz spust migawki. Postaraj się staranniej dobierać kadry i nie lekceważyć czynników wpływających na ich zakres pola widzenia, bowiem czasem zmiana jednego czynnika może mocno wpłynąć na zdjęcie — a często istnieje alternatywa.

Poświęcenie

Niezależnie od tego, co, gdzie i jak fotografujesz, czy chcesz dopiero zacząć — zapoznaj się i zaprzyjaźnij z jednym słowem przede wszystkim, tym słowem jest POŚWIĘCENIE. Jeśli chcesz coś robić dobrze, naprawdę DOBRZE, musisz się temu oddać, poświęcić. Poświęcić czas, pieniądze, komfort, swoje myśli, właściwie to poświęcić cząstkę siebie.

Zanim zacznę dalej nawijać o tym całym poświęceniu, proszę Was byście obejrzeli poniższy filmik. Być może niektórzy z Was już go znają. A na pewno wielu kojarzy autora poniższej prezentacji, o ile nie po nazwisku, to jego zdjęcie na pewno gdzieś Wam mignęło przed oczyma w tym współczesnym, pełnym obrazów świecie. To Chris Burkard, fotograf, cyfrowy nomada, ojciec, mąż i człowiek sukcesu, przepełniony pasją oraz tytułowym poświęceniem.

Jeśli nie lubicie oglądać TED’ów na YouTube, to zapraszam na stronę TED’a, zostawiam TUTAJ bezpośredni link do prezentacji Chrisa, z ustawionymi polskimi napisami (klik!)

Zapomnij o szybkim efekcie

Dzisiaj w wielu kwestiach ludzie chcą szybko uzyskiwać profity, chcą szybko zobaczyć efekty. Jak szybko zarobić? Jak szybko schudnąć? Zrobić kondycję? Jak szybko stać się dobrym fotografem? Receptą wydaje się przeczytanie kilku porad — i już, oczekuje się, że z dzikich niebios powinien spłynąć na nas pożądany efekt. Ot tak. Niestety tak się nie stanie. Do wszystkiego potrzeba CZASU. Masy czasu. Ten musi upłynąć, naturalnie.

Oczywiście są przypadki osób, które w mig się rozwinęły, osiągnęły sukces i dzierżą teraz wszystkie profity płynące z takiego obrotu spraw. Ale to są często jednostki.

Poza czasem potrzeba też oczywiście cierpliwości, pracy, nieustępliwości. Sumy naszych decyzji i działań doprowadzają nas w dane miejsce. Będziemy sławnymi fotografami czy wciąż będziemy próbować rozgryźć jak działa tryb manualny, bo byliśmy zbyt leniwi by przemęczyć się kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt sesji próbując i testując? Ludzie oczekują znakomitych efektów najlepiej nie robiąc prawie nic, nie podejmując prób. Najlepiej tak, by dojść do pożądanego efektu jak najmniejszym nakładem pracy. Jest to owszem bardzo ekonomiczne podejście, które w wielu kwestiach może się przydać.

Ale w pasji nie ma to przełożenia. Bo pasja nigdy nie jest ekonomicznie opłacalna. Pasja jest poświęceniem.

Ekonomicznie można nazwać takie coś stratą. W rzeczywistości to najpiękniejszy i największy zysk, jaki można osiągnąć.

Po co nam pasja?

Uważam, że jedynie prawdziwa prawdziwa pasja zaowocuje. To ona będzie bezwzględnie pchać nas ku rozwojowi. Ona jest niezastąpionym napędem. To ona będzie dawać nam siłę by stawić czoła trudnościom, przetrwa najgorsze i przeżyje najlepsze. Tylko prawdziwa miłość do fotografii może sprawić, że dosięgniemy w tej kwestii ten swój kawałek magii. Ten którego doświadcza każdy, robiąc coś, co naprawdę kocha i jednocześnie staje się w tym coraz lepszy. I przede wszystkim tylko prawdziwa pasja sprawi, że zechcemy się poświęcić.

Nic nie przychodzi od razu. Daj temu czas. Wykaż się cierpliwością i próbuj, nie poddawaj się, nawet — szczególnie wtedy — gdy nie wychodzi. W końcu wyjdzie. Ale też nic nie osiąga się bez poświęceń. Musisz być gotowym na to, że przyjdą momenty wyborów, czasem ciężkich.

Dobór tematyki i pomysł

Zdjęcie zrobione na offroadzie w Wadi Bani Awf w Omanie Fotografuj to, co lubisz Istnieje taki cytat fotograficzny, że jeśli nie czujesz nic do tego, co fotografujesz, nie sprawisz by widz poczuł cokolwiek. Słowa te wypowiedział fotograf-legenda. Przytaczam je, ponieważ bardzo idealnie odnoszą się do tego, co również ja chcę przekazać. Sama zajmowałam się i fotografią koni, i czymś na wzór reportażu, i fotografią modową, krajobrazową, sportową, eventową, a nawet fotografią kreacyjną. Ogólnie w skrócie — robiłam naprawdę niemal wszystko — i nie zawsze wszystkim się interesowałam. Czułam, że moje zdjęcia nie są na tyle mocne w danej dziedzinie. I nie będą. Nie mogły by być, bo zabrakło mojego zainteresowania tematem. Jeśli prawdziwie nie interesujesz się tematem poza jego wizualną powłoką, nigdy nie zrobisz naprawdę świetnego zdjęcia. Mogą one być dobre. Nawet całkiem niezłe. Ale będzie im brakowało TEGO CZEGOŚ. Tego czegoś, co definiuje zdjęcie jako zapisujące się w pamięci odbiorcy. Które niesie coś jeszcze poza ładną strukturą wizualną. Jeśli naprawdę interesujesz się czymś lub kimś, komu robisz zdjęcie, poświęcasz się temu, totalnie cię to pochłania, to dopiero wtedy, w którymś momencie być może zrobisz TO zdjęcie. Nie staraj się oszukać systemu.

Dobieraj i myśl

Jak już masz swojego konika fotograficznego, i czy jest to fotografia krajobrazu, utrwalanie zwykłych momentów, fotografia dań, szeroko rozumianych podróży, reportaże czy cokolwiek innego — myśl o tym, gdzie, kiedy i jak musisz być, by zrobić to najlepiej jak możesz. Tak samo jak z planowaniem światła — planuj atrakcyjność kadru i miejsca. Jeśli kochasz góry i chcesz mieć efektowne zdjęcia gór, to pojedziesz w Beskidy czy w Tatry? Nie chcę ujmować Beskidom, ale Tatry wstępnie wizualnie są dużo bardziej pociągające.

Nie musisz jednak myśleć np. o całym regionie. Wystarczy jedno miejsce, które sprawi, że będziesz chcieć zrobić tam zdjęcie. Ciekawy zakręt na drodze? Formacja skalna? Piękna ściana czy charakterystyczne drzewo? Szukaj takich swoich wyznaczników, punktów, które definiują zdjęcie.

I o ile np. w fotografii krajobrazu ma to swoje odniesienie do miejsca, tak w fotografii ludzi odniesienie do osób — wybieraj swoich modeli i modelki rozsądnie, tak by byli charakterystyczni, odpowiadali tym emocjom, które chcesz pokazać.

Nie zawsze staraj się być najlepszym

Raz przyszłam do mojego profesora do fotografii z pustymi rękoma i się popłakałam. Zestresowałam się, bo nie potrafiłam zrobić zdjęć na podane tematy. Po chwilowym zakłopotaniu zaryczaną studentką profesor powiedział mi słowa, które zapamiętałam bardzo dobrze i to były najmądrzejsze zdania, jakie usłyszałam podczas całych moich studiów.

„Celuj w dobre, a być może, któregoś dnia trafi ci się najlepsze.”

Zawsze chciałam robić wszystko najlepiej. Nawet jeśli nie do końca odpowiadał mi temat. Byłam zbyt ambitna momentami, to też załamałam się, gdy nie mogłam zrobić prac na temat. Profesor to widział, zasugerował bym poszła w coś prostego, błahego wręcz, ale pokazała to na swój sposób. Ja byłam przerażona, bo przecież „wszystko już było”. Były portrety, kolaże, były krajobrazy, tryptyki, serie, reportaże — ogólnie wszystko już było. Bardzo mnie ten fakt zniechęcał, fakt, że przecież nie stworzę nic odkrywczego, nic nowego. A chciałam by było najlepsze. I wtedy padły te słowa powyżej. Doszło też dopowiedzenie, że tą samą rzecz każdy pokaże inaczej. Bo przecież każdy odczuwa ból inaczej, tak samo każdą inną emocję czy uczucie, jak miłość, przyjaźń, oddanie, nienawiść.

Teraz już wiem, że nie warto na siłę starać się robić czegoś, co przez świat fotograficzny zostanie uznane „za najlepsze” — bo po pierwsze nie zostanie nigdy, bowiem za dużo jest ludzi o różnych gustach i takie coś jak „najlepsze” nie istnieje. A po drugie — strasznie to frustrujące, wywierające presję i tłamszące radość z samej fotografii.

Fot. Kacper Obrzut; stoję nad Lake Moraine w Kanadzie

Teraz mam całkowity luz, nawet jeśli fotografuję miejsce, które było już fotografowane miliony razy — nie przeszkadza mi to. Właściwie to nawet cieszę się, że mogłam sama zobaczyć je na własne oczy. I zrobić swoje, „milionowe”, zdjęcie. Ale ono jest moje.

Takie podejście jest wg mnie dość ważne, szczególnie w dobie mediów społecznościowych, kiedy to świat zalewają takie same zdjęcia z popularnych miejsc i dołek z powtarzalności motywów można złapać, oj, bardzo szybko. A nie warto.

Ponownie — myśl, dobieraj, planuj — nie polegaj całkowicie na przypadku. Zajmuj się fotografią tematów, które znaczą coś dla ciebie, coś więcej niż tylko ładny obrazek, będzie ci wtedy łatwiej wyrazić emocje i zrobić bardziej wyjątkowe zdjęcie. Nie próbuj na siłę fotografować czegoś, czego nie czujesz. Nie bój się tego, że coś już było fotografowane wiele razy — jeśli tylko to czujesz, zrób to po swojemu.

Czynnik ludzki

Niezależnie czy robisz zdjęcia krajobrazu i masz na niej małą postać, czy zdjęcia sportowe, reportażowe czy portrety i zdjęcia mody — czynnik ludzki jest ekstremalnie ważny. Zawsze. Obecność w kadrze żywej istoty w kadrze powoduje, że zdjęcie automatycznie ładuje się większym przekazem emocjonalnym. Nawet jeśli to jest tylko dłoń wchodząca w kadr. Czyjaś obecność na zdjęciu daje naprawdę wiele — choćby (w przypadku fotografii podróżniczej) daje możliwość odniesienia skali krajobrazu wobec człowieka.

Pan spotkany w Iranie

Oczywiście nie mówię, że teraz każde zdjęcie ma być na łasce motywu pejzażu ze sztafażem (czy coś w ten deseń). Mówię jedynie, że jeśli tego jeszcze nie rozważyliście i nie myśleliście o tym — to najlepszy czas by jednak zacząć i uwzględnić czasem ten czynnik ludzki.

A jak już uwzględniacie to warto pomyśleć jeszcze o kilku innych rzeczach, takich jak odpowiedni ubiór, fryzura, poza itd. Każdy element musi pasować (tzn. nic nie musi, ale dobrze by było jeśli zależy ci na dobrym ujęciu). Robiąc zdjęcie postaci warto zadbać by nie wystawała owej postaci żadna lampa czy drzewo z głowy, ramienia czy cokolwiek innego niespodziewanego nie działo się w tle. Często wkradają się takie okoliczności typu „bohaterzy drugiego planu” — bądźcie czujni i raczej unikajcie pstrych sytuacji w tle dla fotografowanego człowieka.

Pamiętajcie też, że kiedy już ktoś znajduje się w waszym kadrze, to tak naprawdę im większą unikatowość zdjęciu niesie ta osoba swoją urodą czy zachowaniem, tym bardziej uświadom sobie, że bez tej konkretnej osoby, to konkretne ujęcie by nie powstało — a nawet jeśli — to pewnie wyglądałoby już zupełnie inaczej. Nasi modele i modelki również tworzą nasze zdjęcia, to również dzięki nim są dokładnie takie, jakie są. Bądźmy im za to wdzięczni i nie pozwólmy by poczuli się niedocenieni.

Fotografowanie obcych

Wiele osób pyta się mnie, jak ja to robię, że tak mi wychodzą portrety obcych ludzi. Że są oni tacy zrelaksowani, że naturalni, itd. Tu nie ma filozofii — podchodzę i pytam ich o zgodę. Jak nie mówią po angielsku to pokazuję im aparat i na migi udaję, że robię zdjęcie. Zawsze odpowiedź jest bardzo klarowna. Staram się jednak nie przeginać, nie zajmować tym osobom zbyt wiele czasu i nie nadużywać ich dobroci. Staram się również poza zdjęciem podjąć z nimi jakąś konwersację (jeśli mogę i jestem w stanie), nawet jeśli to ma być tylko żarcik czy kilka zdań o pogodzie, bowiem uważam, że robienie zdjęć i chwilę potem uciekanie od razu jest po prostu chamskie. Muszę też zobaczyć w kimś coś, co mi się w jakiś sposób podoba, coś co mnie urzeka. I tak — też się czasem wstydzę zapytać, ale często jednak staram się przełamywać.

Robiąc zdjęcie komuś doceniaj tą osobę odpowiednio — to dzięki pracy waszej dwójki efekt jest taki, a nie inny, ktoś dosłownie powierza ci swój wizerunek, obdarza cię zaufaniem. Kiedy już robisz komuś zdjęcie dopilnuj każdego szczegółu: ubioru, światła, tła, nie pozwól by chwila nieuwagi czy jakiś bezsensowny element z tyłu zniszczył zdjęcie. Kiedy chcemy zrobić zdjęcie obcej osobie — zapytajmy.

Słówko o obróbce

Wywołanie a obróbka?

Odkryję dla was enigmę — wywoływanie zdjęć nie do końca znaczy to samo co obróbka. Jednakże utarło się to powiedzenie „w czym obrabiasz zdjęcia” — choć bardziej poprawne byłoby pytanie „w czym wywołujesz zdjęcia?”. To będzie dla wielu kwestią sporną, jednak pomyślcie sobie, że kiedyś fotografowie również wywołując zdjęcia w ciemni chcieli osiągnąć jak najlepszy efekt dla prezentacji zdjęcia i stosowali filtry zmniejszające/zwiększające kontrast, stosowali miejscowe rozjaśnienia, przyciemnienia, kontrolowali czas wywoływania, materiału światłoczułego i wiele innych rzeczy. Wszystko wymagało więcej zachodu, lecz defacto polegało to dokładnie na tym samym i nikt nie mówił im o obrabianiu zdjęć. Oni je wywoływali, na swój sposób.

Obróbka jest dopiero wtedy, kiedy w wywołane już zdjęcie zaczynasz ingerować na tyle, że traci ono totalnie swoją oryginalną kompozycję — kiedy zaczynasz dodawać lub ujmować elementy, zmieniać ich formę, doklejać, malować coś po zdjęciu, itd.

Ustalmy jedno — nigdy nie osiągnie się efektu takiego, jakie daje ludzkie oko. Jest ono najdoskonalszym „narzędziem” przechwytującym obraz i wszelkie próby naśladowcze są na razie mierne. A zostawianie surowych jpg z aparatu nie wcale najbardziej zbliżone do obrazu z oka — nie jest brakiem wywołania ogólnie (rozumianego przez wielu jako brak obróbki) — jest jedynie brakiem procesu wywoływania manualnego. Po prostu obraz wywoływany jest jakby automatycznie, czyli proces ten powierzamy maszynie, nie zaś naszej wiedzy i wyczuciu.

Uważam, że warto, a właściwie należy wywoływać zdjęcia po swojemu. Zostawienie ich „na pastwę losu” wywołania automatycznego jest niewykorzystaniem możliwości, jakie mamy. A mamy ich naprawdę wiele.

Eksport/wywoływanie zdjęć na własną rękę

Do samego wywoływania zdjęć ja używam programu Adobe Lightroom, ale znam też masę osób, które wywołują w Capture One. Można to robić również wtyczką Camera RAW do Adobe Phtoshop lub innymi programami, często dołączanymi z oprogramowaniem od producenta aparatu.

Wypracowanie własnego stylu w wywoływaniu zdjęć — tudzież obróbce — trwa często lata, więc nie zniechęcajcie się. Próbujcie różnych rzeczy, oglądajcie tutoriale na youtube (jest ich naprawdę wiele i są bardzo klarowne, jak ja się tego uczyłam nie było takiej możliwości, więc naprawdę macie wielkie ułatwienie). Satysfakcja wypracowania sobie własnego stylu i nauczenia się tego samemu — będzie niesamowita.

Dla tych mniej cierpliwych i nie lubiących grzebać w ustawieniach polecam kupno gotowych presetów, które z łatwością można przystosować do własnych potrzeb. Ja obecnie stworzyłam sobie własne presety i z nich korzystam (i nie, nie są na sprzedaż).

Wywołuj zdjęcia, nie zostawiaj ich na pastwę automatycznej generacji. Nie zniechęcaj się nieudanymi próbami obróbki, ćwicz, a któregoś dnia to zaskoczy! Jeśli nie lubisz się bawić w programach graficznych — zainwestuj w presety i dostosuj je do własnych potrzeb.

Landmannlaugar, kolorowe góry interioru islandzkiego

Eksperyment niejedno ma imię!

Wiele razy czułam, że totalnie manieruję się w fotografii. Łapię jakąś niemiłą manierę, powielam ją aż do porzygu, a chwilę później nie mogę na to patrzeć i pytam się sama siebie „jak to mogło mi się podobać?!”. Prawda jest taka, że im więcej różnych rzeczy zrobicie, wypróbujecie w fotografii, to zwiększa wam się zarówno wiedza, warsztat, jak i bliższa staje się wizja określenia się w fotografii — czyli to, co nam właściwie się podoba, co nas kręci, co chcielibyśmy robić. Tyczy się to zarówno technik fotograficznych, jak i doboru stylistyki i tematyki. Wszystko składa się na jakiś styl w fotografii, który wypracowujemy sobie przez lata. Warto go szukać i próbować różnych rzeczy, nie poprzestawać na jednym. Z resztą, eksperymenty i poszukiwania to najlepszy sposób na stagnację w fotografii. Nawet jeśli to jakaś mało użyteczna, totalna pierdoła. „Depresja fotograficzna jest wtedy, gdy już żaden kadr nie cieszy.” Patrzysz na zdjęcia i myślisz — „kijowe”. Robisz nowe, dramat. Kolejne — znowu to samo? Czujesz wypalenie. Zdjęcia są dobre, czasem nawet bardzo, ale podejście fotografa staje się marudne. Zadajesz sobie pytanie, czy jest w ogóle cokolwiek, co możesz zrobić, by nie czuć takiej żenady? Ja zaczynałam luźne zabawy fotograficzne. Robiłam makro, brałam potłuczone szklanki i robiłam przez nie zdjęcia — lub kryształy by uzyskać wielokrotność obrazu, chuchałam na obiektyw, smarowałam wazeliną soczewkę, zoomowałam na długim czasie, robiłam timelapsy i masę innych rzeczy. I wiecie co? Nie dość, że wzbogacało to mój warsztat, o może mało praktyczne rzeczy, ale wciąż — ale przede wszystkim uczenie się nowych rzeczy, zabawa nimi, przywracały mi czystą radość z fotografii.

Polecam stosować eksperymenty jako fotograficzne antydepresanty — nauczysz się nowych rzeczy, a przy okazji będziesz mieć przy tym naprawdę dobrą zabawę.

Trollstigen podczas małego okna pogodowego w ciągu burzy śnieżnej

Blichtr i chwała!

Robisz te zdjęcia i robisz, i dalej nic. Nikt cię nie dostrzega, nie wygrywasz nic w konkursach, wciąż nie jesteś fotografem międzynarodowej sławy. Gdzie czerwony dywan i szampan na cześć fotografa? Przecież robisz już tak świetne zdjęcia! Jak to jest możliwe, że wciąż nie zaistniałeś?

Po pierwsze, warto sobie odpowiedzieć na pytanie, czy tego właśnie chcesz? Zaistnieć? Chcesz być gwiazdą instagrama? Czy chcesz robić lepsze zdjęcia? Bo jedno z drugim niewiele ma wspólnego — owszem, to czasem naczynia połączone, ale jedno nie zawsze wynika i łączy się z drugim.

Aby zaistnieć trzeba przede wszystkim mieć szczęście i wytrwałość. Szczęście, bowiem musisz trafić akurat na kogoś, kogo urzekną twoje zdjęcia, czy to w konkursie, czy gdziekolwiek. Ktoś gdzieś musi cię docenić i wyróżnić na tle innych twórców. Wytrwałość, dlatego że musisz ciągle zgłaszać się na konkursy, wysyłać setki aplikacji, maili z zapytaniami o publikacje, kombinować, starać się. Proporcja tego, co autentycznie się udaje względem tego, co zrobiłeś aby to osiągnąć często wynosi 1:100. Choć jest coś takiego jak szczęście początkującego. Znacie to?

Ponoć jak się cokolwiek zaczyna startuje się z dwoma wiaderkami. Jedno wiaderko to doświadczenie, drugie wiaderko to szczęście. I zaczynasz z wypełnionym wiaderkiem szczęścia. Z czasem jednak zawartość wiaderka ze szczęściem przelewa się do wiaderka z doświadczeniem. I tak oto sprytnie i metaforycznie można wytłumaczyć tą zawiłość.

Prawda jest taka, że każdy artysta w pewnym momencie potrzebuje słów uznania i naprawdę jak miód na serce działają nagrody, wyróżnienia, osiągnięcia. Pamiętajmy jednak, że to nie ilością nagród i lajków mierzy się talent oraz pasję.

Po prostu rób swoje, wkładaj w to serce, a wszystko przyjdzie w swoim czasie — i to najpewniej w momencie, kiedy totalnie nie będziesz się tego spodziewać.

Jak robić lepsze zdjęcia? Fotograficzne porady

Fotograf i autor książki "Complete Digital Photography" Ben Long przekazał nam kilka cennych wskazówek dla miłośników robienia zdjęć. Foto porady przydadzą się zwłaszcza amatorom, którzy w niedzielę i od święta zmieniają się w rodzinnych fotografów.

Spis treści

Zabawa z kompozycją

: podczas wakacji i u cioci na imieninach ktoś powinien zrobić zdjęcia. Jeśli macie aparat fotograficzny , poniższe wskazówki z pewnością Wam się przydadza.

Kiedy chcecie zrobić zdjęcia całej rodziny, spróbujcie znaleźć jakąś ciekawą i naturalną kompozycję. Każdy pomysł będzie lepszy niż ustawienie wszystkich pod ścianą. Dobrą metodą jest wymieszanie osób stojących i siedzących. Nie zawsze trzeba też ustawiać wszystkich na jednym planie. Perspektywa to świetne pole do popisu!

Zobacz również:

Zdjęcia portretowe z większej odległości

Dość ciekawe są zdjęcia portretowe i zdjęcia małych grup osób. Wykonując je, warto zwrócić uwagę na miejsce, w którym stoicie. Lepsze wyniki uzyskacie, stojąc dalej od swojego obiektu - korzystając z zoomu. Nie polecamy fotografowania z bliskiej odległości.

W pomieszczeniach: lampa błyskowa

Będziecie robić wiele zdjęć wewnątrz domu, więc uważajcie na okna! Robiąc komuś zdjęcie na tle okna w samo południe, łatwo można wyeksponować słońce i jasne framugi. Nie musimy dodawać, że Wasz obiekt pozostanie w cieniu i wcale nie będzie go widać?

Można temu zaradzić na kilka sposobów. Najłatwiej jest włączyć lampę błyskową (fill flash) aparatu. Można też użyć kompensacji ekspozycji, by zwiększyć jasność zdjęcia. Tło może stać się wtedy całkiem białe, ale obiekt fotografii będzie widoczny.

Technika "slow sync" - dłuższy czas naświetlania

Gdy będziecie chcieli zrobić zdjęcia na mocno oświetlonym tle drzew lub budynków, lepiej wyłączcie tryb auto. Zwłaszcza, gdy jest ciemno, warto skorzystać z trybu lampy błyskowej "slow sync", który zwany jest też: night shooting i night flash mode.

Lampa błyskowa w trybie "slow sync" najpierw naświetli obiekty fotografii. Później, by tło było wyraźnie, aparat przez kilka sekund naświetlać będzie resztę zdjęcia. By postacie nie były rozmyte, powiedzcie wszystkim, by nie ruszali się, aż skończycie. W takich zdjęciach przyda się statyw!

Fotografie dzieci z ich punktu widzenia

By robić dobre zdjęcia dzieci, trzeba się trochę poświęcić. Warto przyklęknąć i fotografować na poziomie ich wzroku. Najlepsze fotografie dzieci są naturalne - to chwile zabawy i spontaniczny uśmiech.

Dzieciaki bardzo lubią się ruszać. To dobrze! Można dzięki temu pobawić się naświetlaniem. Dość ciekawe są np. eksperymenty z zamrożeniem i rozmyciem obrazu (związane z opisywaną funkcją "slow sync").

Aparaty nie lubią mroźnej pogody

Lubicie robić zdjecia śnieżnych krajobrazów? W tę zimę będzie jeszcze sporo okazji. Wybierając się w zimowy spacer, dobrze jest uważać na aparat. Kiedy aparat bardzo się schłodzi, a Wy położycie go w ciepłym mieszkaniu, pod wpływem kondensacji obiektyw łatwo może zaparować.

Nie jest to trwałe uszkodzenie, a jednak może przeszkodzić w zabawie. W celu uniknięcia kondensacji, bierzcie z sobą torbę z zamkiem błyskawicznym, do którego włożycie aparat na jakieś 20 minut przed wejściem do domu. Torba naprawdę się przydaje. Niskie temperatury skracają żywotność baterii.

Poradnik fotograficzny

Wielu z nas, kupując swą pierwszą lustrzankę lub bezlusterkowca, zastanawia się, jak najlepiej je wykorzystać. Mimo, że zmieniliśmy sprzęt fotograficzny na lepszy, zdjęcia często nie są tak dobre, jakbyśmy tego oczekiwali. Uaktualnione wydanie Poradnika fotograficznego Ross Hodinotta odkrywa przed nami możliwości współczesnych aparatów cyfrowych, prezentuje, jak zastosować teorię w praktyce, by powstały niesamowite, przykuwające wzrok zdjęcia.

Niniejsze wydanie Poradnika fotograficznego to nie tylko nowe zdjęcia, ale przede wszystkim zaktualizowana treść, która podąża za zmianami zachodzącymi na rynku aparatów cyfrowych. Autor uwzględnił również obecne możliwości programów graficznych w rozdziale poświęconym cyfrowej obróbce obrazu.

W książce znajdziesz:

omówienie podstaw ekspozycji oraz ustawień aparatów cyfrowych,

przykładowe zdjęcia tematyczne i abstrakcyjne oraz opis ich wykonania,

sposoby radzenia sobie ze światłem zastanym (jego jakością, ilością oraz kontrastem) i sztucznym,

porady, jak korzystać z wewnętrznych i zewnętrznych lamp błyskowych,

wskazówki co do użycia filtrów fotograficznych. zarówno tych wykorzystywanych bezpośrednio na aparacie, jak i w cyfrowej ciemni,

sposoby obróbki zdjęć w programach graficznych.

Powyższy opis pochodzi od wydawcy.

Write a Comment